Komentarze: 17
Jak mogę się do was uśmiechnąć? Tak mocno, od ucha do ucha. Spojrzeć w oczy szczęściu. Już jutro. Dziś caly dzień bez poczucia przyszlości. Wiem, nie rozumie mnie teraz nikt poza tą, która wystukuje literki na klawiaturze. To w niej sobie tkwię. I bardzo mi tu dobrze. I nie mogę uwierzyć.
Chcę już mieć dzieci! Chcę upiec im ciasteczka, zrobić obiad i podać go ich tacie. I z milością patrzeć w jego oczy. I chcę by bylo tak jak obiecal wczoraj. Te pięć slów spelni się kiedyś. Ta pewność mnie przeraża... I bynajmniej nie chodzi tu jednak o wolne miejsce przy oknie;)
A czlowiek, który jest dla mnie ostatnio wielkim autorytetem powiedzial wczoraj, że nie ma nienawiści bez milości i odwrotnie. Fakt. Jeśli się kogoś nie kocha, nie można go nienawidzieć. Bo nienawiść nie dotyczy ludzi nam obojętnych. Jeśli się więc kogoś nienawidzi, to jednocześnie kocha się go. Wobec tego to co bylo kiedyś... gdy się poznaliśmy... nienawiść to wielkie slowo ale uczucia między nami nie byly chyba nigdy male. Nigdy nie byla to obojętność.
Spokój. Czuję teraz spokój. Chociaż wiem, że to może być tylko chwila. Przecież wiem... Ona... To nic. Nie będę walczyć, nie będę niszczyć. Już wiem. I odpowiada mi taka perspektywa. Nie czuję strachu. Poznaję coś nowego. Bo do tej pory... On mnie tego nauczyl. Przy nim nie czulam nigdy tego dreszczu przechodzącego cale cialo... Nie pragnęlam dotyku ramienia... Może dlatego że zawsze je mialam. Czy to co niedostępne zawsze tak kusi. A przeciez jednak dostępne. Paradoksalnie. Muszę odmawiać. Ale to wszystko toczy się swoim torem. Tak musi być i mam tę pewność. Do jutra. Do kiedyś. Do zawsze.
Hmmm... jeszcze jedno. Bo chyba zaplątalam się we wlasnych myślach. Czy jeżeli "Pianista" wzbudzil we mnie jeszcze większą nienawiść do Niemców, znaczy to również, że moja podświadoma milość do niech także osiąga tendencję wzrostową?!?