Komentarze: 6
Plusk
Nagła powódź. Potworna awantura.
Ulewa trwająca w nieskończoność.
Po prostu cholernie mi źle. Potwornie ciężko. Lżej bo łzy się skończyły. Ciężko gdy uświadomię sobie sytuację. Dobrze że sił na myślenie niewiele zostało.
A sytuacja.... Nie widzę jutra. Nie wyobrażam sobie następnych dni. Nie jestem w stanie uwierzyć że jeszcze da się dalej żyć. Ale żyć normalnie, tak jak dawniej... Żyć dobrze. Bo że da się żyć to jasne...
Będzie dobrze ale takie sytuacje bardzo trafiają do mojego rozchwianego serca i niespokojnego żołądka. Boję się.
Przyszłości.
Jest mi cholernie źle. Lepiej gdy widzę że jej jest dobrze. Jeszcze nigdy tak się na mnie nie wydarł. Nie wiem nawet o co. Tylko siedziałam dziwiąc się jak to wreszcie szczerze wykrzykujemy sobie wszystko w twarz. Wszystko? Właściwie nic. Bo nie wiem już o czym krzyczeliśmy. Siedziałam, nienawidziłam go i myślałam tylko że bardzo bym chciała żeby ten człowiek nie istniał. Tak, dokładnie. I nawet za bardzo mnie te myśli nie przerażają. Drżałam zawsze o dobro tatusia, żeby tylko nie był niezadowolony, żeby wszyscy byli weseli, zawsze na paluszkach, zawsze grzecznie myłam ząbki, dokręcałam wodę, chowałam mleko do lodówki i grzecznie przytakiwałam. A nawet jeśli nie... ? nie? Nie wiem jak będzie. Nie jest chyba najlepiej jeśli krzyczy się własnemu ojcu w twarz że jest kretynem? I nie powiem co jeszcze... Nie ma się co dziwić że go poniosło ale tak nie powinno się to potoczyć... Nie chcę by ktokolwiek to czytał a jednocześnie chce mieć to tutaj. To co napisane (zwłaszcza tu, na tak zwanym blogu) staje się trywialne, nie godne dalszego rozważania...
Niech się stanie