Komentarze: 11
Mydło wszystko umyje, nawet uszy i szyje...
Mydło, mydło pachnące...
Kwiatki na łąceeeee!
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Mydło wszystko umyje, nawet uszy i szyje...
Mydło, mydło pachnące...
Kwiatki na łąceeeee!
Słyszałam kiedyś o panu, który po wycięciu odbytu musiał chadzać z woreczkiem za klapą marynary... I nigdy nie wiedział kiedy ten woreczek się napełni, bo wycięli mu zwieracz... Ja dziękuję... Chyba już wolę to kontrolować, mimo wszelkich niedogodności.
Ale może dzięki wysoko rozwiniętej technice za jakieś kilka lat wynaleziona zostanie metoda zastępcza... Ja tym geniuszem nie będę, ale już teraz kłaniam mu się i padam do stóp z niewypowiedzianą wdzięcznością...
A teraz napijmy się brandy i chodźmy spać bo imprezy z ekipą mają wpływ wyczerpujący zarówno na mnie jak i na moje procesy myślowe.
Pięknie dziękuję Panu Reżyserowi Snów że uświadomił mi jak mogło być pięknie. Jak to wszystko zależało ode mnie. I jak wszystko spieprzyłam... Aż chyba zacznę żałować! ... Gubię się. Muszę pozbierać koraliki, nawlec jest od nowa na sznurek życia. We wzór, jakiego teraz chcę. Na co czekam? Obawiam się, że wraca zbyt dużo wspomnień. Chodzę ulicami po których stąpały cztery stopy. Są wciąż na mapie. Były narysowane. A ja je zniszczyłam, wytarłam. Niezgodnie z planem. Cholera jasna. Teraz wszystko nagle krzyczy mi w twarz. Przypomina. Ładuje się na mnie tysiąc wspomnień. Wszędzie. Przecież tak się nie robi ! Bo nie igra się z ...
Niesamowite jak niejednolicie może wyglądać życie widziane wciąż tym samym wzrokiem. Po godzince snu i gorącej kąpieli nabiera się nie tylko ochoty ale i siły. Albo eliminuje się czarne myśli. Nie wiem gdzie tkwi tajemnica zadowolenia.
Mam dość.
Wszystko to potwornie sztuczne. Na siłę.
Z uwagi na ten wyznaczony mi odgórnie, bardzo krótki czas na dzialanie nawet w całej prawdziwości wczorajszego cudnego odczucia plątała się ta gorzka nuta obowiązku...
Ohyda.
Sama nie mogę nic z tym zrobić. A kiedy nawet mam najlepsze chęci nie odstępuje mnie na krok uczucie, że robię coś nieprawdziwego. Gra. Zabawa w życie.
Może uciekam przed przeszłością? Było źle, ale jest jeszcze gorzej...
Wszystko to potwornie wymuszone. Nie chcę tak. Mam dość. W każdym tego słowa znaczeniu i zasięgu.
Sama niewiele mogę. Tkwię zatem w martwym punkcie i czekam na pomoc. Zupełnie nie określoną. Jest już tylko jedna. Najbardziej prawdopodobna. Ale nasze karetki pogotowia przyjeżdżają po godzinie. Po 60 minutach. Za długo....... Mam dość.
I siebie takiej też mam dość. I tego miejsca. Nie, nie napiszę nic. Irracjonalna złość dziesięcioletniej dzieweczki... Może pomyślę nad następną notką? Weselszą, mniej enigmatyczną... Może zmienię tło na różowe. I wmówię sobie że jest AUTENTYCZNIE, REALNIE, PRAWDZIWIE.
Skończ już 84 proszę... Jakie to żałosne... Jeden wieczór z samą sobą i takie to nieprzyjemne. A nie mogę zerwać, skończyć, zostawić, odejść...