Najnowsze wpisy, strona 75


maj 29 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9
-         Mamo? Jak wysoko jest niebo?

-         Yyy... bardzo, bardzo wysoko...

-         A czy ktoś dotknął kiedyś nieba?

-         Tak. Pan Bóg. Tylko Pan Bóg może dotknąć nieba.

-         A ile Pan Bóg ma wzrostu?

-         Dużo. Jest wielki...

-         To pewnie tez nie ma butów w jego rozmiarze. Jak dla Fąfla.

-         Kochanie, Fąfel jest psem. Psy nie noszą butów. Bogowie też nie.

-         Bogowie? To ilu ich jest?

-         Yyy. Bóg jest jeden. Tak ogólnie powiedziałam...

-         Aaa... to Bóg jest ogólny? Jest jeden dla wszystkich?

-         Mhm...

-         Tak jak Fąfel. Fąfel też jest jeden.

-         Ale nie dla wszystkich, kochanie...

-         Racja... i Fąfel nie dotknął nigdy nieba. Jest za mały.

-         Tak, córeczko...

-         A Bóg nie dotknął nigdy nas. Jest za duży.
1984 : :
maj 27 2003 Bez tytułu
Komentarze: 14
W kubku czwarta kawa. W gardle klucha. W żołądku jakiś potwór. Właśnie dopadł mnie paniczny strach. I ból brzucha. Wiem że nic nie wiem po prostu... Wzięło mnie dopiero teraz, jak się za to wzięłam. Ja chcę mówić po polsku!!! Czuję się jak jakieś biedne dziecko pod zaborem francuskim. Niedobrze mi.

Spokojnie. Przecież muszę zdać. Tylko będzie mi wstyd. Wejść tam i pokazać że stan mojej wiedzy jest wciąż bardzo stabilny i niezmienny.

Boję się.

 

1984 : :
maj 27 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Coś mi chodzi po głowie. I nie mogę złapać. Nie tam! Żadne zwierze... Myśl jakaś! Warto by ją ująć, bo jeszcze ucieknie... Ale nie mam procy, nie ustrzelę. Nie na lasso, nie w pułapkę... Tu potrzeba większego kalibru.

Albo lepiej nie będę jej łapać. Trzeba ją wybić z głowy! Wygonić i zamknąć szczelnie granice jaźni. Pozbyć się bezproduktywnej, nienamacalnej a zajmującej tylko miejsce mrzonki...

A jeśli jest ważna... Żyć z nią nie pełnie, czy bez niej... równie pusto...

 

 

1984 : :
maj 26 2003 Siedzę sobie, siedzę... I nagle bum! Jak...
Komentarze: 14

Rok. Dokładnie rok temu. To tak szczególnie chwyta. Liczby, daty, rocznice... I mnie chwyciło. (Nadużywam ostatnio tego chwytania i wie o tym ktoś kto o tym wie i sam wie, że wie...) Ad rem koleżanko! A zatem siedząc tak przypomniała mi się ta data. 26 maja 2002. Oczywiście że jestem sentymentalna i od razu miałam wszystko przed oczyma. Mimo że nie rozpaczam, nie tęsknię... nie żałuję swojej decyzji, nie kocham, nie nienawidzę... Tak po prostu. TO było najważniejsze. Ważniejsze niż przed i PO... Po też ważne... Ale... Niewiele dni pamiętam tak dokładnie jak tamten. Niedziela. Żeby było śmieszniej uświadomiłam sobie że jestem dokładnie w tej samej bluzce co wtedy. To już rok. Rok temu rozmawialiśmy o wyższości cyfry „3” nad innymi cyframi. O cyfrze pełni, kompletności... I o orzeszkach tez rozmawialiśmy... I już wszystko było inaczej. Potem pamiętam telefon o siedemnastej. I pająka na ławce. I najbardziej niespodziewaną wizytę jakiej mogłam się nie spodziewać. W czwartek. Pierwsza randka odbyła się w bardzo niekonwencjonalnym miejscu. A na drugą spóźniłam się jakieś 35 minut. Wszystkie róże były najważniejsze. I wszystkie wątpliwości były potwornie męczące. Mam dzięki niemu cudowne wspomnienia, mam jego słowa w najważniejszym liście jaki dostałam. Mam skojarzenia, których chyba nigdy się nie pozbędę... Letni wieczorny wiatr ciągle należy do niego. I trasa autobusu przejeżdżającego pod jego domem... Lotnisko. Stos filmów, stos myśli, stos gestów... A jedną z tych kilku rzeczy, które robiliśmy razem i które sprawiały mi niewątpliwą przyjemność było chodzenie po torach. Po kolejowych wieczorem. Po tramwajowych nocą. Po tych drugich fajniej. Trochę więcej dreszczyku emocji, że coś nas zaraz zmiażdży i zginiemy w tak romantyczny sposób. Dlaczego tak o tym rozmyślam? Może żeby nie myśleć o tym co teraz...?

 

 

1984 : :
maj 25 2003 Bez tytułu
Komentarze: 14

To śmieszne. Pamięta się najdziwniejsze, najmniej istotne chwile z życia. Gdy chwile te trwały nigdy nie myślałam, że to właśnie one zapadną mi w pamięć. Czasem na przykład przemyka mi przed oczyma obrazek babci gotującej zupę z dyni albo pustego mieszkania, do którego się wprowadziliśmy. Było szare i ogromne. A w miejscu ubikacji widniała dziura aż do parteru. Pamiętam jak po świątecznych zakupach w centrum handlowym z boskimi ruchomymi schodami wsiedliśmy do taksówki, którą wtedy jeszcze jeździł tata i jadłyśmy hamburgery a jakiś chłopiec podszedł i tak po prostu powiedział, że jest głodny. Pamiętam jak bardzo rozbolał mnie wtedy brzuch i że nie dojadłam do końca tego pieprzonego hamburgera. Albo skakanie na siano... I brat uczący mnie jeździć traktorem... Spódnicę w kratkę, którą rozdarłam o jakąś dźwigienkę i wielkie sprzęgło, na którym musiałam się niemalże położyć, żeby się nacisnęło. Pamiętam jak zapinałam babci stanik. Komedia. Ona siadała na łóżku, ja wchodziłam za nią i ciągnęłam. Kazałam jej wciągać powietrze i dalej ciągnęłam to maksymalnych rozmiarów cudo. Kiedy już spotkały się dwa końce trzeba było wcelować napiętymi końcówkami w jakieś dziwne metalowe sprzączki. Biedna babcia. Jak w uprzęży... Pamiętam jego plecy. Jego śmiech. I jak wyskakiwał pierwszy z autobusu i podawał mi rękę. Pamiętam jak, mając siedem lat przeżywałam męki pijąc kawę  na jakimś rodzinnym zlocie, żeby pokazać jaka to jestem dorosła i poważna. Z honorem dopiłam do końca. Pamiętam karaluchy na ścianie szpitala. I zimne pół parówki na kolację. I inny szpital. I INNY szpital. I że nie chciałam z niego wyjść. Pamiętam jak staliśmy przy oknie. Pamiętam pytanie zadane na przystanku. Pamiętam pierwszy pocałunek. I ostatni. Pamiętam samochód, pamiętam wodospad... Pamiętam koncert, pamiętam bezchmurną noc i nocne autobusy. Pamiętam jak przebierałam się za Madonnę i kazałam rodzicom się oglądać od czasu do czasu wydając okrzyki podziwu... Pamiętam że zawsze cholernie cieszyło mnie życie. I tak będzie nadal. Będę wspominać to czego nigdy nie zaplanuję. To nie ja wiem, co jest dla mnie najlepsze...

 

1984 : :