Sen został za oknem. Zamknęłam je jak i siebie. Pełną kłębiących się myśli.
Oparłam głowę w miejscu gdzie on zawsze kładł się i opierał policzek. Pachnie nim. Bardziej niż on sam pachniał sobą. I tak czując go tuż obok opadłam na poduszkę. Ciepło. Miłość?
Jedyne co może zostać to ten zapach. Nic innego nie pozostanie jak dawniej.
Pierwszy raz od trzech miesięcy wyłączyłam telefon. Nie chcę już czuć go również w nocy. Nie chcę więcej tych bzdur... Boże jaka byłam głupia.
Najgorsze jest to, że to pierwszy raz kiedy naprawdę mi zależało, kiedy nie miałam żadnych wątpliwości... ja... wiecznie poszukująca dziury w tak zwanym CAŁYM.
Teraz widzę jak starałam się nie widzieć. Kłamstwa? Dwulicowość? Chore ambicje? Porywczość? Niezrównoważenie? To nie on... Bo przecież przy mnie był inny...
A ja nie wiedziałam kiedy był prawdziwy?
Nie wiem jak to skończyć. Według niego wszystko jest jak dawniej. Bo uśmiechnęłam się i udawałam że nie boli...
A jak dawniej nie będzie już nigdy. Musiałabym się ogłuszyć, stracić wzrok i kochać...