Archiwum wrzesień 2002, strona 5


wrz 16 2002 moje egoistyczne chcę!
Komentarze: 5

Tęskno. Potrzebuję mężczyzny, potrzebuję... Siedzę (odkrywcze... nie zwyklam pisać na stojąco...) i dochodzę do wniosku, że jednak jest we mnie coś z normalnego czlowieka. Jednak ja też nie chcę być sama. Chcialabym (i fakt ów naprawdę mnie przeraża), żeby teraz było jak dawniej. Na chwilkę. Żeby ukucnąl przy mnie, polożyl glowę na moich kolanach. Chcę dotknąć tych puszystych wlosków, wtulić w nie glowę, oddychać czując ich zapach, czuć go oddychając, pocalować czolo, spojrzeć w oczy, pocalować, dotknąć ust, pocalować... calować... Objąć. Stać przed oknem, widzieć dal, widzieć nic, brak, a jednak mieć oparcie w tych ogarniających mnie ramionach. I zapomnieć o świecie, nie czuć nic poza nim, żyć dla niego... nie! Tego nie chcę. Nie wiem. Chcę. Chcę tego wszystkiego. Ale nie chcę jego!

 Potrzebuję jego wiedzy, jego glosu, jego ciala, jego myśli, jego bycia, nie Jego. Nie jego osobliwości.....

 Siedzę w jego koszulce. Wisi na mnie. Jak resztki jego. Oplywają mnie faldy wspomnień. Zwijają się, nakladają na siebie dając tylko jakieś slabe pojęcie o tym czego naprawdę chcę.

1984 : :
wrz 15 2002 pamiętna noc... tylko która?
Komentarze: 2

Mniam. Wstalam już wlaśnie. Wyspana. Ciężka i gruba od snu gnieżdżacego się w każdej komórce, każdej wakuoli, każdym cotamjeszczeistnieje... Ziewam. Stękam. Sapię. Jakbym nie lada się napracowala. A przecież zaledwie leżalam w pozycji horyzontalnej jakieś dobre 10 godzinek. W czasie tym zdąrzylam sfrystrowana leżeć w oknie i myśleć, co spowodowalo, że dalsze wydarzenia potoczyly sie tak a nie inaczej... Nastepnie leżąc i ugniatając z milości jedynie misia (pachnącego jeszcze pamiętnym męskim środkiem zapachowym... ) usilnie próbowalam nie myśleć. Kiepsko mi to wychodzilo więc zwleklam swe piękne cialo (hmmm... brzmi jakoś tak przedrostkowo, jakoś tak jakby sexi-...) i postanowilam zrobić coś pożytecznego. Zasypawszy tak zwanymi esemesami kogo się dalo, ponownie znalazlam się w tym potwornym (albo i nie:) wielkim pustym zimnym lóżku. I co? Caaaalutką noc (oczywiście tuż po sukcesie zwanym zaśnięciem) śnil mi się jeden ktoś. Nie widziany od lat. Nie powiem, że zapomniany bo ostatnio naszla mnie wizja mojego z nim ślubu (pocieszam się faktem że wizja owa dopadla mnie w kościele podczas ślubu wlaśnie)... Dlaczego akurat jego usta podpasowaly mi wtedy do wypowiedzenia tych kilku slów- nie wiem. Nie ważne. Milo bylo. W tym śnie oczywiście. W kościele też- milo patrzeć jak ludzie się kochają... Ale wesel to ja nie lubię. O nie! Chociaż to ostatnie... Zbulwersowalam tylko swą rodzicielkę pijąc na jej oczach makabryczne ilości plynów typowo weselnych... Hehe. Po tym pamiętnym weselu mamcia stwierdzila, że bylam prowokująca. A! I nieskromna. Moja wina czy sukienki z dekoltem do pępka niemalże? A że tańczylam z jakimiś dziadkami panien mlodych i nie tylko (nie tylko dziadkami rzecz jasna...)... A co mialam robić? Udać się do sympatycznego stoliczka na uboczu gdzie toczyly się pasjonujące wprost rozmowy o dwóch takich samych sukienkach jakie pojawily się na weselu, o nienawiści zięcia do teścia i żony brata panny mlodej spowodowane zapewne zlym wychowaniem syna owej kobiety. Nooo oczywiście nie należy zapomnieć o tematach poruszonych raz a dobrze, czyli na dlużej... jak np. wyjazd jednego z trzech synow jednej z czterech sióstr do usa do pracy... wiecej nie wiem bo wpadalam tam tylko po cukierki. Akurat tam postawili takie dobre, z advocatem:) Mniam.

1984 : :
wrz 15 2002 ciemność widzę
Komentarze: 1

bezsenność? czarne ma oczy. ich spojrzenie przeszywa. skóra pachnie zmęczeniem, tkanki mdleją by przepuścić je aż do kości, do szpiku. Myśl konająca...

1984 : :
wrz 14 2002 tamta i ta
Komentarze: 1

Tamta 1984 częściej się uśmiechala. I częściej smucila... Żyla życiem swojego mężczyzny i wszystko, co robila, robila dla niego. Oprócz pisania. I dlatego tak to uwielbiala. Żaluję, że skasowalam tamtą siebie, tamte myśli... Wtedy coś się dzialo. Coś ważnego. I żaluję, że wykasowalam ten kawalek mnie. Heh, to byl fajny okres w moim życiu! Kochana jak nigdy, uwielbiana, piękna calą sobą i zmęczona... niepewnością. Pewnością że jest coś nie tak. I skrajności... Radość, cudowne chwile, minuty, godziny, wdzięczność, lzy szczęścia... strach, niechęć, brak... Oczywiście że skopiowalam sobie tamtego bloga. I teraz czytam go. I jakoś tak mi wesolo. Piekne dialogi wychodzily z tych cholernych komentarzy. Mialabym ochotę je tu wstawić, ale nie będę robić z  tego bloga- tamtego bloga...

 

1984 : :
wrz 13 2002 _____nie czytajcie nie komentujcie dajcie...
Komentarze: 4

Pierdolę to wszystko.

Chcialabym teraz leżeć w szpitalu. W ciemnej sali, móc w spokoju odetchnąć i nie mysląc- pomyśleć. Porozmawiać o pogodzie, przespacerować się korytarzem, poczuć że świat to te grube mury, że poza nimi nie ma nic. Oprócz powietrza.

Nie chce mi się.

1984 : :