Archiwum październik 2002, strona 5


paź 11 2002 jak powstrzymać...
Komentarze: 14

      ...Wiarę?

I łzy?

Kiedy stojąc tam widziałam go, nie mogąc podejść zapadałam się w sobie, coraz głębiej, coraz ciemniej... Rozmawiałam z nią, nie wiem o czym, nie wiem jak długo to trwało. A najgorsze... wiem, że widział mnie cały czas... Jak wczoraj. Ja nie mogę. Nie mam prawa. On nie może. Nie mamy prawa. Patrzył na mnie. Wczoraj. A ja wiedząc o tym... musiałam odwrócić się, znowu z kimś rozmawiać plecami do niego. I myśleć tylko o nim, tylko o nas.

Jutro. A jutro będziemy znów razem. Obejmie. Przytuli. Będziemy tylko my. Tylko słowa, oczy...

zakazane... Smakuje tak słodko...

czy długo jeszcze będziemy ukrywać się przed światem? Cieszyć się tylko tymi cudnymi chwilami... wykradzionymi...

1984 : :
paź 11 2002 if we didn't...
Komentarze: 15
 

Myslałam wieczorem co by było z Toba beze mnie?

Czy nie zostałbys tak.

Tak. Zostałbys.

Nie był bys szczesliwy.

Nieswiadomie? Nie.

Co by było ze mna bez Ciebie?

To zbyt trudne, dla wyobrazni...

To niemozliwe dla losu.

Nie złaczyc nas.

Nie.

Nie.

Jakie to szczescie.

Posród łez.

1984 : :
paź 10 2002 strach
Komentarze: 1

Tak chlodna noc nie zdarza się często. We wrześniu zawsze jeszcze nosila sandaly. Tej nocy również. Ostatniej nocy tegorocznego lata. Szla zziębnięta i wystraszona. Na jej drodze przez tą ciemność wyrósl nagle most. Stary, średniowieczny mur rozróżnial bezksztaltność mroku. Coś jednak pozwalalo jej ten kontrast zauważać. Nad mostem pelny swojego światla, przepelniony obojętnością wgapial się w nią księżyc. - Ksztaltny, jak kobieta w ciąży- pomyślała. Miala przed sobą nocny obrazek, rodem ze średniowiecznej Francji. Pod mostem brakowalo tylko kloszarda. I oto, jak na zawolanie, pojawil się przed nią starszy mężczyzna, trzęsący się z zimna, cialem okrytym jedynie podartymi lachmanami. Jego spokojna, smutna twarz nie ukoila strachu, jaki uprzednio wywolala na jej twarzy. Chciala uciec. Zostala. Uslyszala pytanie: Dlaczego się mnie boisz?

1984 : :
paź 10 2002 chemia w jasnej farbie
Komentarze: 1

Czuję jeszcze pod palcami jak się rozplywa... Przenoszę ją z boku do środka. Jest cala w moich dloniach. Czuję silę tworzenia. A efekt? Już niedlugo.

Nie ma już przy mnie wczorajszej chwili. Nie ma oczu. Są wątpliwości... Zamykam oczy. I już są. Już nie ma...

1984 : :
paź 10 2002 więcej nie
Komentarze: 3

Dlaczego wylaczyłam wczoraj telefon tak wczesnie?! W samotnosci i spokoju chcialam cieszyc sie swoim szczesciem. Które wczoraj wymarzniete znalazlo cieply kacik nad pachnaca kawa, przed jego oczyma, dookoła jego słów... I to szczescie ogarnia teraz caly pokoj. Przykleiło sie do scian. A ja wiem, ze nie pusci. I tuz przed snem, przed północa przeczytałabym esemesa. Tresci tak zwykłej, tak cudnej... Wyłaczyłam jednak. Moze to dobrze. Szczescia byłoby za duzo...

Zakochałam sie. Nigdy tego nie wiedzialam, nigdy nie pisalam, nie mówiłam. Czesto...ale zawsze z „chyba”. I z tepym wzrokiem.  Z podnieceniem. Załosne zauroczenia...

Mam te niewiarygodna pewnosc. Nie poznaje siebie. Zastrasznona i zgaszona przy boku ... , teraz odzyłam, promienieje przy Jego boku. I bede przy nim.

Słuchałam dzis jej glosu. „Nie zdziwilabym sie gdybyscie wy jeszcze byli razem”, przyszła pani pedagogJ Głosu jego taty...  Tyle dobrych ciepłych słów, z ust tak bezwzglednego twardziela!?! I jeszcze Jego słowa... Nie boje sie juz.

Obudził mnie dzis esemes. Taki zwykły a cudny... I drugi. I usmiech. Juz ide.

Pójde. Zobacze Ja tam. I wspomne jego slowa. Zal mi jej. Zal mi wtedy siebie... Ale wiem. Jest cos takiego jak przeznaczenie.  

On wie, ze... Skoro tak... Ja teraz bede tylko zyc.

Milego dnia, Misiaczki.

1984 : :