Najnowsze wpisy, strona 10


gru 26 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

jednak udalo się. im. dwa światy połaczły sie i nie ma juz hefalumpów

 

 

1984 : :
gru 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 6


Smyra mnie w brzuchu! Spojrzałam w okno a tam kłania mi się niebo ubrane w czyściutkie, odświętne powietrze. Nagle świat oszalał i jest wiosna, późne lato... Wprawiło mnie to w stan dzikiej euforii. Tak już kiedyś było. Obazy stają jak żywe przed oczyma. Już tak smyrało mnie w brzuchu...

Tylko kiedy?

Czy mojemu organizmowi chodzi o wiosnę tego roku kiedy to miłość owładnęła moją rozsądną dotychczas głową czy o jesień kiedy to inne związki chemiczne owładnęły głową tęże samą?

 

Nie wiem. Wiem że rozsadza mnie radość i energia. Poszłabym na spacer gdyby nie kuchnia i niewidzialne mączne tłuste i słodkie pasy, którymi jestem w niej dziś uwiązana.

 

Dobry to czas. Dawno nie czułam się lepiej.

 

W niedzielę Książe zaciągnął mnie siłą do kościoła. Złapał za rękę, podprowadził i kazał się spowiadać!

Cała się trzęsłam a kiedy już udawało mi się przemówić to tylko na krótko, nie mogłam wydusić słowa w przerwach od długich przerw… Skończyłam, wysłuchałam, wyprostowałam nogi i odeszłam. Uklękłam. Wyszło ze mnie powietrze. Wstałam. Zachwiałam się i zapłakałam rzewnie. Zamykają oczy, opuszczając powieki, chowając twarz stałam tam jak zdjęta z krzyża. Oczyściłam, zatem, również swoje oczy…

 

Choinka świeci bardzo konkretnym blaskiem. Wyrazista czerwień, zieleń i granat. Żadnych łańcuchów. Ładna jest. Pod choinką leżą już trzydzieści dwa prezenty. To chyba rekord w ilości i prezentów i ludzi przy stole i szczęścia w sercu….

 

Nie boję się już niczego.

Pewna istota pomogła mi też uczynić kolejny krok. Też powiedziała chodź. Kolejna bariera przełamana choć kosztowało mnie to sześćdziesiąt złotych i trzydzieści minut w posiadaniu krwiście czerwonych, płonących niemal policzków...

 

Wszystko to dla Ciebie. Czy siebie?

 

 

A dla was oddechu pełną piersią. Czystego powietrza, pojemnych płuc i serca!

 

 

 

1984 : :
gru 11 2004 Bez tytułu
Komentarze: 6

Runęło.

Nie ma już żadnych świętości. Wartość, nawet ta pierwsza z kolejki zdaje się być pustym frazesem. Tylko dlaczego wszystko na raz?! Tajemnice i intrygi kończą się równo z kalendarzowym rokiem?

Nagle świat okazał się skorumpowany, zakłamany, wyrafinowany i podły. Na raz wychodzą na jaw najohydniejsze sprawy. Jedno wielkie krętactwo. Właściwie dwa. A jakby dobrze policzyć to pięć. Nie związanych ze sobą.

Nagle zwątpiłam. Ale od czego się to zaczęło? Ode mnie. Zawiodłam samą siebie i teraz leci już jak z górki. Upadło wszystko. Rodzina, miłość, przysiega, wierność, prawość, czystość.

I chuj.

Nie zawiodłam siebie bez powodu. Fakt. Była to reakcja na jedno z ohydnych spraw tego świata. Nie mówię że trzeba zapomnieć, wykreślić... To ważne. Tylko jak tu dalej wierzyć w te słabowite a dumnie brzmiące hasła?!

Chwilowy mój stan trochę mnie bawi. Spiłam się kawą z rumem. Pół na pół. Oczy mam spuchnięte od łez. Wysprzątałam cały pokój żeby odreagować. Znów idę zapalić.

Cieszę się że mogę być teraz sama. Mogłam być z nim. Nie wiem czemu wolałam wrócić sama. Nie wiem co tak lubię w mojej samotności. Ale coś niewątpliwie. A było miło. Bardzo mi pomógł, dał ramię do oparcia kwilącej głowy i rozbawiał tak że aż bolała mnie żuchwa. Nosił na rękach. Wczoraj wycisnął sześćdziesiąt na biceps więc wreszcie dałam się ponieść.

Wreszcie?

 

1984 : :
gru 07 2004 Bez tytułu
Komentarze: 5

 

obowiązkowa przyjemność jest nieprzyjemnym obowiązkiem

 

 

1984 : :
gru 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 2

Nie łatwo zrobić tak by dwoje chciało na raz.

W nim dużo mężczyzny, we mnie dużo kobiety.

Zawsze słyszymy to dookoła. O swojej męskości i kobiecości decydujemy w miarę sami. Jednak bardzo często dużo zachowań niezależnych wdziera się w nasze bycie.

Jego żądza, moje fochy.

Dwa główne problemy.

 

 

Dziś idąc ulicą grymasiłam jak ta lala! I myślę sobie z boku: „czyś Ty babo oszalała?! Przecież wcale nie myślisz, że powinien być teraz na wykładzie ani że świat jest do niczego, ani że za bardzo się o ciebie troszczy, ani że ci ciepło w ręce, ani że źle się czujesz…, O co mi chodziło?!

Za diabła nie wiem!

Doszło do dość poważnego stanu. Napięłam sytuację do granic wytrzymałości a to cudowne Istnienie znów umiało poluzować i unormować.

Ja chciałam przestać, naprawdę, ale jak już zaczęłam być babą to nie umiałam jakoś z twarzą z tego wyjść.

 

Po naprawdę dobrym obiedzie poszliśmy na naprawdę dobrą kawę. A ja, nadundana siedzę i utwierdzam się w przekonaniu że brakuje mi swobody. Gubię się. Ściga mi się w środku stado myśli. Słyszę kocham Cię. Potem piosenkę o wdzięcznym tytule „my happy ending”… i co? Łzy ustawiają się w kolejce. „Oho, myślę sobie, no to mi się zaszkliło… Nic to, wyszło, że się wzruszyłam…”. Gdy wtem nagle, ta ja, która wyszłam już z siebie widzę z boku, że mała humorzasta zanosi się szlochem. Kwili i nie może przestać. Istnienie siedzi skonfundowane i tuli mocno do pachnącej koszuli. Humorzasta smarka i ociera łzy... Dziwi się samej sobie.

Teraz schowa się pod kołdrę.

 

1984 : :