Najnowsze wpisy, strona 84


kwi 19 2003 Uwaga! Trąci banałem. W dodatku bez akapitów....
Komentarze: 3

Powiedziała mi dzisiaj, że nie chce już facetów. Ze miała jakiś dziwny okres w życiu, że teraz chciałaby tylko jednego. Kogoś... nie potrafiła sprecyzować... W końcu powiedziała tylko : « Kogoś, kto kochał by mnie tak, jak on ciebie... Tak bez końca, bez opamiętania, naprawdę, mocno... » Jest drugą osobą, która mi o tym mówi. A ja bezradnie uzmysławiam sobie, że to prawda. Że fakt, iż nie ma go już w moim sercu, nie znaczy że nie ma go też wiecie. Co gorsza nie znaczy też, że w jego sercu nie ma mnie. Bo jestem. I to widać. Jak na dłoni. No cóż mogłam zrobić ?! Ignorowałam te dwuznaczne gesty w każdej rozmowie, a każdą z nich traktowałam jako konieczność. Pozwiązkowy obowiązek. Chwilowy teatrzyk pod tytułem « I wszystko jednak może być dobrze ». Co jest teraz najgorsze ? Wyrzuty sumienia. Kiedy widzę ją. Tak. Nie będę się tłumaczyć, że nieświadomie, niechcący (paradoks)... Po prostu. Rozbiłam dwuletni związek. Ale nie prosiłam go o nic ! Niczego (dosłownie NICZEGO) nie zrobiłam w tym kierunku (no i jednak się tłumaczę...). Byłam zimna jak głaz, po to tylko żeby nie zepsuć, żeby nie zrobić nic głupiego, nic niewłaściwego... Przecież on też żyje, czuje... I zakochał się w zimnym głazie. Miałam przestać żyć ? Zniknąć ?! Kurwa ! Znowu... Teraz jej spojrzenie nie przeszywa mnie już tak bardzo. Oboje posmutnieli. Tym posępnym wzrokiem on patrzy na mnie... ona na niego. Paradoks. Mam go błagać żeby do niej wrócił? Żeby o mnie zapomniał... Warunkując chyba uprzednie zaprzestanie wszelkich procesów jego logicznego lub nielogicznego myślenia. Powiedziała mi: « On do niej nie wróci. Bo jesteś Ty... » ... Wobec tego nie chcę być. Nie chcę tak być. Wiedząc, że ciągle o mnie mysli, że męczy się... Przecież wiem że cierpi... Co mam zrobić ? Udawać ? Męczyć się przy jego boku ? Nie. Chociż tylke wiem. Wiem, że nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nigdy nie ulegnę. Wydrukuję to sobie i będę czytać w chwilach wątpliwości. Kiedy będzie mi słabo, a on znów będzie przede mną. Cały dla mnie. Poczciwy, kochany... Na to juz nie pozwolę. By znowu szukać go wzrokiem. Wbrew wszystkiemu. Potrzebować go. Wbrew rozumowi. I nawet jeśli jak zwykle stanie nade mną. Nad swoim słonkiem. Złapie za ramiona... Nigdy nie ulegnę. Wbrew przyzwyczajeniu. Nie będę z nim. Wbrew wszystkiemu. Jak mam mu powiedzieć, jak mam wytłumaczyć ? Czy może nie tłumaczyć ? Jak zabronić ?! Wiem już gdzie w tym wszystkim moja wina. I to całkiem spora. (Abstrahując- nawet kiedy ufarbowała włosy, musiałam usłyszeć komentarz, że kobieta farbuje włosy kiedy cierpi i jest jej Ąle...) Ale oto moja wina tkwi zupełnie gdzie indziej (bo to że się facet zakochał nie znaczy że musi zostawiać swoją poprzednią ukochaną i całe swe wielkie serce oddawać obecnej... cholera, przecież to było takie piękne... a teraz jestem jak jakaś zimna k....)... Otóż. Nie wyjaśniłam. Nie wie chyba nawet co się stało. Nie wie dlaczego to był koniec. Jest jeszcze na tyle dziecinny, prostoduszny, bezkrytyczny że nie rozumie... Nie rozumie jak bardzo mógł zranić. Błohostka na której może tak bardzo zależeć. Jak może boleć zawód... Nie będzie więc tak, jak tego chciał. Jak sobie wszystko zaplanował. Nie będzie już tego cudu, nie będziemy najszczęśliwszymi istotami na świecie, nie będzie przeznaczenia, nie będzie niewiarygodnego szczęścia, nie urodzę mu dzieci, nie będę już musiała na niego patrzeć... Pieprzony dzieciak. Sprzedawca różowych okularów...... Co mogę zrobić teraz? „ZnaleĄć sobie faceta” wedle rad. Ok. Już idę. Wracam jak tylko znajdę, za jakąś godzinkę... A może powiedzieć, że jest ktoś inny, kto zaprząta moje myśli... Wtedy ten głupek zdolny jest ucieszyć się moim szczęściem i dalej wielbić swoją nimfę brzasku poranka. Może on po prostu potrzebuje obiektu westchnień? Dobrze. Ale niech zostawi go w spokoju. Przypomina mi to trochę sytuację Bmp. Jeśli zdarzyło mu się to przeczytać, to myśli pewnie o mnie najgorsze rzeczy. Rozbiła związek. Potem go zostawiła. Nie życzę jednak nikomu takiego bycia, które powoduje rozpad, takiego bycia, które nie może zaznać wreszcie normalnego szczęścia. Normalnego. Zwyczajnego. Po prostu. Przecież ja niczego od niego nie chciałam. Wpakował się w moje życie i sprawiał wrażenie, że nie mogę być szczęśliwsza... Ja chcę tylko najprościej najnormalniej w świecie. naprawdę.

1984 : :
kwi 19 2003 Poniższa niezaistaniała notka została...
Komentarze: 8

 

1984 : :
kwi 13 2003
Komentarze: 10

Uzależniłam się od literek. I to mnie niepokoi. Bo nie wiem czy normalnym jest wrócić do domu i lecieć od razu do dużego granatowego guziczka, czy też robiąc coś na kompie (co za niefortunna kolokacja- przecież nie włażę na niego robiąc owo coś) co chwila odrywać się by wdepnąć na ojczyste blogi. W zasadzie działalność ta jest niezwykle ważna, wszak przyszłe pokolenia dzięki nam będą miały możliwość poznawać kulturę i obyczaje ludzi przełomu wieków, ale... Fakt, że gdzieś tam daleko, ukryci za rzędami literek jesteście Wy, wydaje się na tyle niezwykły i już coraz bardziej mi bliski, że aż frapujący. Za dużo w moim życiu rzeczy równie niesprecyzowanych jak moja i wasza obecność tutaj. Zatem znikam. Wrócę tak szybko, jak szybko polegnę się w walce z nałogiem czy też przyzwyczajeniem, zamilowaniem, a może zwykłą rutyną? Kto wie, może w tym czasie (oprócz kilku zmian serwera) ktoś wreszcie wymyśli jakiś sensowny synonim do słowa: blog, blogowicz, blogowisko etc. ...........

1984 : :
kwi 13 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Fenomenalne! Otóż drodzy Misiowie wpadłam ostatnio na ścieżkę, którą niewątpliwie kroczyli słynni bracia i którą koniec końców doszli do Oskara. A nawet Oskarów czterech. Mianowicie śmiem twierdzić, iż „Matrix” (jeśli ktoś nie wie o jakim filmie mówię... to mu się tylko tak wydaje) stworzony był na drodze rozmyślań początek swój posiadających w  jednym malutkim słóweczku!

Virtual! Zwykłe sobie angielskie słowo, a oświeciło mój umysł i wyjaśniło całą sprawę! Otóż wyraz ten posiada dwa znaczenia: almost oraz really. Konkretniej mówiąc chodzi mi o znaczenie rzeczywisty, faktyczny!!! Wszystko stało się jasne: wirtualna rzeczywistość to rzeczywistość rzeczywista! Jaki z tego wniosek? ............. No właśnie... Czy tego chcemy czy nie...

1984 : :
kwi 13 2003
Komentarze: 2
Jakieś schizy mnie nachodzą. Właśnie wyobraziło mi się, że wybija się szyba w oknie i wskakuje przez nią do pokoju czarny facet z czapką na twarzy. Ogarnęło mnie nie małe przerażenie. Słyszę jakieś krzyki i jest mi dziwnie, nie powiem... Może to wina piosenki (Allergic-Placebo) a może już zaczynam podupadać na zdrowiu? Swoja drogą co bym biedna zrobiła jeśli teraz zaczął by mi się ktoś włamywać do domu?! Chyba najpierw umarłabym ze strachu. Ale nie, to byłoby nierozsądne! Trzeba by ratować familię pogrążoną w słodkim śnie nieświadomości. Teraz coś trzeszczy w kaloryferze i oczywiście już widzę przed sobą te stosy pająków wylewających się z każdego zakątka pokoju. Ja nie chcę! Dobra. Cisza, spokój. Jak tak dalej pójdzie to dorobię się nerwicy, bo teraz z kolei widzę wlepiony prosto we mnie wzrok futra, to znaczy kota mojego... Ohydne ma teraz Ąrenice. Cholera! Jakby coś siedziało w jej czarnym ciele. Boję się. Pod kołdrę się nie schowam, nigdy tak nie robiłam w przeciwieństwie do większości dzieci. Przecież pod kołdra jest zupełnie ciemno! No nie! Oszalałam na starość albo naprawdę powinnam już iść spać! Ba... ale jak tu teraz zasnąć? Włączymy sobie coś sympatycznego. Oooo... poczciwą moją Tori. Ale do diabła (albo lepiej nie!) trafiłam na Crucify. Owszem pięknie, ale też jakoś niepewnie. I ten szmer w kaloryferze. Ja wiem że woda... Ale...
1984 : :