A wiecie co przeraża mnie najbardziej? Nie ma już śladu po złudzeniach...
Może i niewielkie, może większe niż sądzę ale jakieś tam doświadczenie w tych sprawach posiadam. I sięgając sobie pamięcią do panów Byłych wiem dobrze że nie miewałam tego cudownego uczucia, pewności że to jest TO.
Nie miewałam bo miałam je raz. Raz a dobrze. Przy boku jednego z owych panów.
Co czułam? Śmieszne.... Próbując to opisać chce mi się śmiać. I nie chce mi się wierzyć. Że ja tez mogłam też dostąpić tego zaszczytu.
...To o czym marzą małe dziewczynki słuchając romantycznych piosenek i wzdychając do księżyca. Ten caly książe na białym rumaku, TEN jedyny, i cała ta miłość do grobowej deski, o prawdziwe uczuciu, pieprzona pewność że to jest to...
A ja stara i wyleczona tuż wcześniej z naiwności stara dziewucha czułam że oto właśnie to niepozorne chłopię jest jakąś połową jabłka czy innym cudem któremu będę rodzić dzieci, gotować grzybową i prasować nogawki w kant. Że tylko jego ramię da mi bezpieczeństwo, że tylko jego słowa, tylko jego dłonie, tylko tylko tylko
I jakimś dziwnym trafem, inaczej niż w marzeniach małych dziewczynek, inaczej niż w bajkach o księciu, inaczej....
Nie ma. JUŻ całego TEGO.
?
Tylko ta myśl. Że BYŁO....już.