Najnowsze wpisy, strona 54


wrz 20 2003 zmiany
Komentarze: 7

 

Zmieniłam numer telefonu.

Zmieniłam styl, samopoczucie, kliszę w aparacie i olej na patelni.

I świat

Zmieniłam się. I od tego się zaczęło.

Kiedyś szłam ulicą z kumpelą wtajemniczoną w całą tamtą chorą sytuację. I zobaczyłyśmy ją. Tą jego... którą przeze mnie... dla mnie... Przefarbowaną na czarno. Z potwornego blondu.

Wtedy kumpela- psycholog zabrzmiała głosem wyroczni: „Ona musi bardzo cierpieć... Kobieta zmienia coś kiedy jest jej źle”...

Kiedyś też króciutko ścięłam włosy. Rok temu. Może po to by nie dotykać już tych, których dotykał On. 

 

1984 : :
wrz 19 2003 Bez tytułu
Komentarze: 26

Wstałam bladym świtem. Umyłam włosy, wzięłam prysznic a, że było koszmarnie zimno, siedziałam pod nim długo za długo. A jednak jechałam równo z autobusem. Pokonałam dwunastokilometrową trasę w 30 minut za pomocą roweru. Zdążyłam i byłam na przystanku równo z nim. Lubię dworce. Pożegnanie było miłe. Zważywszy na obecność przyciągającego osobnika opartego o sąsiednie okno. Osobnik ten również po tym jak pociąg ruszył zachował się dziwnie, aczkolwiek przemiło i nie do końca zaskakująco. Wiąż przykuwał mój wzrok. Bywa... Wróciłam. Zjadłam śniadanie i poszłam na zakupy. Zanim jednak cokolwiek zostało zakupione podjęta została decyzja o zebraniu sił przy piwku w bramie, przezornie, gdyby przypadkiem jacyś panowie aktywnie pełnili służbę. Zakupy w zasadzie się udały. Wróciłam. Rzuciłam wszystko w kąt, była bowiem 14:55 i na dwójce zaczynał się mój ulubiony polski serial. Następnie zjadłam obiad, leżałam i zasypiałam i teraz pisze notkę. Za jakiś czas wstanę i gromadą panienek wybierzemy się na panieński wieczór istoty zrodzonej z łona tego samego co ja. Tyle. I co z tego wynika?

 

1984 : :
wrz 17 2003 Bez tytułu
Komentarze: 31

A może jeszcze bardziej przeraża mnie to, że cała kwestia zależy ode mnie.

I akurat dziś. Dziś dowiedziałam się że wciąż jestem promykiem w ciemności... Wciąż...

A ja wciąż uśmiecham się słodko... A w duszy wciąż walczą dwie sprzeczności.

Wszem i wobec oznajmiam że nie, że mi nie zależy... A wciąż nerwowo zerkam na telefon.

Ciągle zabraniam sobie tak myśleć. Żałować. Czuć żal. Wciąż czuć

            Nadal dalej wciąż w nieskończoność bez końca wiecznie trwale

 

1984 : :
wrz 17 2003 z rozważań nie na dość ważnych
Komentarze: 6

 

A wiecie co przeraża mnie najbardziej? Nie ma już śladu po złudzeniach...

Może i niewielkie, może większe niż sądzę ale jakieś tam doświadczenie w tych sprawach posiadam. I sięgając sobie pamięcią do panów Byłych wiem dobrze że nie miewałam tego cudownego uczucia, pewności że to jest TO.

Nie miewałam bo miałam je raz. Raz a dobrze. Przy boku jednego z owych panów.

Co czułam? Śmieszne.... Próbując to opisać chce mi się śmiać. I nie chce mi się wierzyć. Że ja tez mogłam też dostąpić tego zaszczytu.

...To o czym marzą małe dziewczynki słuchając romantycznych piosenek i wzdychając do księżyca. Ten caly książe na białym rumaku, TEN jedyny, i cała ta miłość do grobowej deski, o prawdziwe uczuciu, pieprzona pewność że to jest to...

A ja stara i wyleczona tuż wcześniej z naiwności stara dziewucha czułam że oto właśnie to niepozorne chłopię jest jakąś połową jabłka czy innym cudem któremu będę rodzić dzieci, gotować grzybową i prasować nogawki w kant. Że tylko jego ramię da mi bezpieczeństwo, że tylko jego słowa, tylko jego dłonie, tylko tylko tylko

I jakimś dziwnym trafem, inaczej niż w marzeniach małych dziewczynek, inaczej niż w bajkach o księciu, inaczej....

Nie ma. JUŻ całego TEGO.

?

Tylko ta myśl. Że BYŁO....już.

 

1984 : :
wrz 16 2003 a pisałam wam już?
Komentarze: 10

Zaraz po powrocie otwieram swoją skrzynkę a tam pusto. Myslę sobie, cholera, tyle czasu mnie nie bylo a tu nawet jednego nędznego mejla nie raczyli skrobnąć?! Wszyscy o mnie zapomnieli? Nikt mnie nie kocha, nie lubi i te sprawy... A skąd! Okazuje się że by to efekt skorzystania przez Administratorów Poczty z przysługującego im uprawnienia - usunięcia MOJEJ korespondencji, o ile nie logowałam się do swej skrzynki pocztowej przez nastepujące po sobie 45 dni.

No przepraszam...

 

 

1984 : :